Dzisiejszy cały dzień należał do dość leniwych. Spokojnie
nadrobiłam zaległości blogowo-youtubowe, przejrzałam kosmetyki i przygotowałam
cała siatkę do oddania w inne ręce a na koniec przyszedł czas na relax. Włączyłam
sobie brytyjską edycję programu The Voice i postanowiłam przetestować coś
nowego – maskę rodem z Azji.
O tych wilgotnych papierowych maseczkach dowiedziałam się po
raz pierwszy chyba na kanale bubzbeauty i bardzo się ucieszyłam, kiedy
zobaczyłam jedną z nich w paczce od MyAsia (swoją drogą szykuję dla Was filmik
z recenzją produktów z tego sklepu na moim kanale, ale dajcie mi jeszcze
chwilę).
Trafiła mi się wersja z ekstraktem z ziół.
Maseczka jest jednorazowa i tak jak wspomniałam ma formę
papierowego płata z otworami w strategicznych miejscach;) Nasączona jest dość
obficie, ale nie przesadnie, płynem , który
ma zdziałać cuda na naszej buzi. Nakłada się ją na 20-30 minut, a po ściągnięciu pozostaje nam na skórze
wilgotna warstwa , która zostawiamy do wchłonięcia.
Moje odczucia: kiedy zobaczyłam się w lustrze, aż się
uśmiałam (mój narzeczony się przestraszył:P), bo przypominałam postać z plakatu
filmu pt. „Skóra w której żyję”. Podczas siedzenia w maseczce nie ma żadnego
dyskomfortu, ale lepiej za dużo nie mówić, o jedzeniu i piciu nie wspomnę. Mam wrażenie, że szablon nie
jest zrobiony na europejską twarz (albo mój ryjek jest taki Duzy) bo otwory nie
do końca były we właściwych miejscach, ale nie było źle. Natomiast po zdjęciu
nie mogłam przestać dotykać swojej twarzy – byłą miękka wypoczęta i ewidentnie szczęśliwa,
bo dobrze nawilżona. Jestem przekonana, że jeszcze kiedyś zagości na mojej
twarzy. Gościłaby częściej, gdyby nie fakt, że kosztuje 6-7 zł (TUTAJ) – niby niedużo,
ale jeśli weźmiemy pod uwagę to, że jest jednorazowa, sprawa wyglada już
inaczej.
Fajne są takie maseczki. W gabinecie, gdzie mam praktyki dziewczyny też chętnie używają takich maseczek ale z firmy Purederm :) A co do wyglądu, to gorsza jest chyba maska z alg :D
OdpowiedzUsuńSilence Of The Lambs... :P
OdpowiedzUsuńNa mnie też takie maski nie bardzo pasują XD Ale za to w sam raz dla takich leni jak ja, którym się nie chce paćkać i bawić ze zmywaniem ;) Szkoda, że są nie są tańsze ;_;
OdpowiedzUsuńKij z rozmiarem - najważniejsza wygoda :D
OdpowiedzUsuńChciałabym kiedyś ją wypróbować.
A muszę Ci powiedzieć, że mnie obszczypały te maski :). Miałam okazję wypróbować chyba 6 czy 7 rodzajów i każda powodowała taki lekki dyskomfort, który co prawda mijał, ale szczypanie nigdy nie jest przyjemne ;). Następnym razem gdy wpadną mi te maseczki w łapki muszę skrobnąć też recenzję ;)
OdpowiedzUsuńMiałam maseczkę z tej serii. Na początku myślałam, że jest przeterminowana, bo nie było nic po polsku napisane. Dopiero w internecie wyczytałam, że to data produkcji. :D
OdpowiedzUsuńkupuję je sobie czasem na ebayu :) tam cena jednej sztuki wynosi 2-3 zł ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię te maski. Robiąc zakupy na ebay u azjatyckich sprzedawców zawsze dostaje je w dużych ilościach gratis. Nap. ostatnio dostałam ich aż 7 szt.
OdpowiedzUsuńz wszystkich dziewczyn ktore do tej pory widzialam w tych maseczkach , Ty najladniej w nich wygladasz , jakos sie fajnie uklada a to wazne przy nich zeby ladnie przylegaly :) ja mam tego rodzaju z firmy Akys i to jest geniusz , ale nigdzie w sklepie ich nie ma tylko w necie :)
OdpowiedzUsuńDokładnie z tym samym mi się skojarzyło - "Skóra, w której żyję"... Masakra ;D
OdpowiedzUsuńNieważne jak wygląda, ważne że działa!
Nie używałam, bo mam wrażenie, że właśniez rozmiarem nie trafię ;))) najbardziej lubię maski peel-off ;)
OdpowiedzUsuńUzywam tych maske od roku, szczegolnie polecam, ogorkowa, ziemniaczana, pomidorowa oraz perlowa. Skora jest swietnie nawilzona :) Ja tez mam wrazenie ze te otwory sa jakies dziwne bo mi poprostu nie pasuja :)
OdpowiedzUsuńA w gabinecie za taką maskę zapłacić ze 30 zł - to już lepiej kupić za 7 ;D Ślicznie się na Tobie prezentuje :)
OdpowiedzUsuńto chyba mnie w masce nie widział hehe
OdpowiedzUsuńja też miałam skojarzenie z tym filmem :) chętnie bym przetestowała, może kiedyś bedą w moim zasięgu :D
OdpowiedzUsuńCiekawa ta maska :)
OdpowiedzUsuńAaaa! Wystraszyłam się ;p
OdpowiedzUsuńPrzezucam stronki z blogów i tak patrze maseczka, potem znam tą laskę do Oleśki podobna;p tak pozna godzina robi swoje :D
Uwielbiam maski w takiej formie- co prawda lepiej nie pokazywać się w nich swojemu małżowi/narzeczonemu/chłopakowi (czy nawet tacie, jeśli ma słabe serce), ale za to nie trzeba się babrać z nakładaniem ich na twarz ;)
OdpowiedzUsuńKochana trafiło na Ciebie otagowanie:
OdpowiedzUsuńhttp://milionychwil.blogspot.com/2012/08/o-ja-ciez-pierdziele-otagowana.html
:*
Moja mordka jest za mała zdecydowanie, ale ty bardzo twarzowo wyglądasz :P
OdpowiedzUsuńNo twarzowa maseczka :) Przypomniałaś mi że moje 2 azjatyckie maski na mnie czekają . A co tam też dziś przestrasze mojego męża:)
OdpowiedzUsuńmusze koniecznie sprobowac:)
OdpowiedzUsuń